
Test FTP po 12 tygodniach interwałów i kolarz upadły
Test FTP próba druga
No to jestem po drugim w mojej kolarskiej historii teście FTP. I po pierwszym ukończonym czymś ala trening kolarskim. Czy ja aby na pewno nie jestem na to za stary, aby robić sobie jakieś kolarskie sprawdziany? Ten test na szczęście obnażył wszystkie moje nie doskonałości, boleśnie dając je odczuć. O tym dlaczego kolarz upadły, dowiecie się za chwilkę.
Jak ktoś nie wie co to jest FTP, to próbowałam o tym coś napisać mniej więcej tu: Test FTP
Jeżeli cofnę się pamięcią o 12 tygodni, to zapewne znajdę się w końcówce 2020 roku i momencie w którym, wpadłem na pomysł (jak zwykle genialny) rozpoczęcia swojego pierwszego pseudo treningu kolarskiego. Wykonanego w pełni na platformie Zwift. Wybrałem Build Me UP, 12 tygodniowy trening przygotowujący do wzrostu FTP. Czyli przez 12 tygodni miałem prowadzić moje treningi zgodnie z aplikacją i to miało wpłynąć na wzrost FTP. O samym treningu napisze w innym wpisie. Dzisiaj skupie się na wisience z tego tortu, czyli sprawdzianie końcowym.
Efekt
Właśnie ten oczekiwany efekt to niby jaki, znaczy ile Watów? Wyobrażałem sobie niestworzone wręcz progresy podczas tych 12 tygodni treningu, jak by nie patrzeć męczarni. W końcu nigdy nie trenowałem, chociaż to jednak zbyt duże słowo. Lepiej będzie, nigdy nie robiłem treningów interwałowych, a ostatnie 12 tygodni nie robiłem nic innego tylko treningi interwałowe. Tylko po to aby podnieść moją wyliczoną wartość FTP o kolejne Waty.
Czułem że, jest ciężko więc i oczekiwania były ogromne. Śniły mi się te dodatkowe waty które wchodziły w moje nogi.
Test FTP czyli rozgrzewka i 20 minut jazdy ile fabryka dala. Zapowiadało się całkiem dobrze podczas rozgrzewki jazda przez 5 minut ze średnią 300Watów bardzo płynna i stabilna (czerwony prostokąt na obrazku).
No wiec jak się okazuje nie dała. Wyszło 273 Waty, poprzednio miałem 270 Watów wiec progres o 1%, tak właśnie 12 tygodni interwałów i męczarni i progres prawie nie zauważalny.
Patrząc na ten wynik jako optymista. Od strony szklanki do połowy pełnej, jest progres, jest OK. Gdybym tak co 3 miesiące dorzucał 3 Waty do FTP, to po kilu latach by to wyglądało całkiem całkiem. Heh mam szanse zostać mastersem.
Ból d…
Usprawiedliwienie i wytłumaczenie na ta sytuacje oczywiście posiadam. Zresztą potwierdzi to również wykres. (czerwona strzała pokazuje strzał w jelito).
Na którym widać że, po 7 minutach walki i utrzymywaniu średniego FTP na poziomie 299 Watów, dopadła mnie kolka i muszę przyznać że, mnie pokonała. Próbowałem z nią wałczyć, ale gdy jedziesz w trupa to raczej nie możliwe. Jazda stała się strasznie szarpana bez rytmu, bez pomysłu i strategi. Wróg skutecznie odbierał mi to chęć i możliwość jazdy na pełnym gazie. A czułem że noga chce kręcić, tym bardziej szkoda.
W sumie od początku źle to wyglądało, zaczeło się tym że nie mogłem dobrać odpowiedniego przełożenia do jazdy, Za słabo, za mocno, za słabo.
W sumie nie wiem co teraz z tym zrobić, chyba wykonam jeszcze jeden test po tygodniu i sprawdzę jak to wygląda. Czy to wina tej kolki, czy może 12 tygodni to za mało czasu żeby osiadając większy progres niż 1%.
Trzeba kręcić dalej z uśmiechem i fasonem, tylko bardziej sztywniutko.