
Najbardziej kolarski / rowerowy miesiąc w roku.
Najbardziej kolarski / rowerowy miesiąc w roku.
Trochę historii
W roku 1582, a dokładnie 15 października wprowadzony został przez papieża Grzegorza XIII kalendarz gregoriański. Dzielił on rok na 12 miesięcy i 365 dni, a w koku przestępnym 366 dni. Jadnak Papież Grzegorz XIII nie określił który z miesięcy jest najlepszym i najfajniejszym miesiącem rowerowym i który powinien otrzymać miano „Najbardziej kolarskiego miesiąca”. Nie dziwi mnie to, pewnie dlatego, że w 1582 roku nie było jeszcze rowerów, które to powstały dopiero 302 lata później. To też kwestia sporna, gdyż ludzie zaczęli wtedy tworzyć różne wynalazki przypominające rowery. Za datę powstania pierwszego roweru osobiście przyjmuje 1884 rok i opracowany przez John Kempa Starleya pierwowzór roweru współczesnego. Oczywiscie możecie nie wyrazić swojej aprobaty dla mojego rozumowania, jednak John stworzył rower wyposażony w: tylne koło napędzane, kierownicę połączoną bezpośrednio z widelcem i koła równej wielkości.
Papież Grzegorz nie mógł określić najlepszego i najfajniejszego miesiąca rowerowego, bo nie przewidział jego powstania. My z kolei możemy i moim zdaniem jest to LUTY.
Już widzę te Wasze uśmiechy na twarzach, chcące powiedzieć bikemag się w głowę uderzył i bredzi. Jak to luty? Przecież najwięcej kilometrów trzaskamy w czerwcu, lipcu, sierpniu, dzień jest wtedy najdłuższy i najlepsze warunki pogodowe – przynajmniej w teorii.
Zdaje sobie sprawę, że jest to niespodziewana i zaskakująca informacja, że luty może sprawiać tyle rowerowej radości. aż stawiam go przed wszystkimi innymi miesiącami. Jednak mogę to wyjaśnić i może nawet Was przekonać do mojej idei.
Natura wie co robi
Niedźwiedzie budzą się ze snu. Tak niedźwiedzie przynajmniej brunatne śpią od listopada do lutego, no chyba że wystąpi anomalia pogodowa i mroź trzyma cały luty. Jak niedźwiedzie skończą hibernować idą jeść, a my kolarze jesteśmy jak niedźwiedzie. Dlaczego? W lutym gdy otrzymujemy pierwsze dni słońca to i dla wielu z Nas kończy się okres zimowej hibernacji i wychodzimy jeździć. Wielu z Nas w lutym zrzuca rowery z trenażera który okuwał nas sprzęt niczym kajdany, zdejmujemy tylne koło, zmieniamy ośkę, przekładam oponę na tę jedyna prawidłową, outdorową. Rolki treningowe wrzucamy do szafy lub pod łóżko. Wyciągamy rowery z piwnic, z szaf, z pod stołu w kuchni, zrzucamy z nich balkonowe plandeki i pozwalamy im poczuć ciepło asfaltu, bo w luty potrafi się on zrobić ciepły, ale nie tak ciepły jak myślisz.
Kolarstwo zimą
Wiadomo przecież, że duża część z Nas jeździ cały rok, również w grudniu i styczniu. Więc niby dlaczego luty ma być lepszy? Myślę, że części z Was nasunie się również takie pytanie, ale chyba tylko tej części która nie jeździ cały rok. Ja jeżdżę i polecam Wam spróbować. Pisałem o tym jakiś czas temu: Kolarstwo zimą powinno być naszym zimowym sportem narodowym. Luty to miesiąc zmian w kolarstwie. Od lutego łatwiej będzie utrzymać ciepłotę ciała. W lutym wracając po zimowej jeździe nie będę miał problemu z podniesieniem kubka z gorącą herbatą, bo moje dłonie zamarzły i nie ma w nich krążenia. W drugim miesiącu roku moje palce u stóp przestają mieć kolor fioletowy od przemrożenia po jeździe, a gdy się je ściśnie nie będą już bieleć.
Słoneczko świeci
Światłość widzę światłość, no widzę i będę widział więcej i dłużnej. Większość z Nas pracuje w określonych godzinach, a luty powoduje że gdy wstaje rano jest jasno, gdy kończę pracę również jest jasno. W grudniu jechałem przez las przy -6 stopniach C i zamarzła mi bateria od lampy, wracałem 10 km w całkowitej ciemności, powiem Wam, że nie chce tego powtarzać, było dramatycznie creepy. Luty pozwala jeździć w świetle dziennym, bo jest go więcej przed i po pracy.
28/29 dni
Luty jest krótszy od pozostałych miesięcy. Mam na to swoja teorie. Jest krótszy bo rowerzyści krócej ubierają się na rower, więc zaoszczędzamy trochę czasu. Nie trzeba już zakładać 2 par skarpet, butów, ocieplaczy, 2 par spodni, 5 warstw pod kurtkę, 3 buffów i kilku czapeczek nie mieszczących się pod kask i grubych rękawic, które i tak nie dają rady po godzinie jazdy w mrozie. W rowerowym lutym możemy przestać zastanawiać się nad tym dlaczego nie mamy Di2 lub Etapa za miliony $ w których przerzutkę zmienimy guziczkiem. Dlaczego korzystamy ze zwykłych manetek których nie da się obsłużyć z zamarźniętymi palcami, zmiana biegu odmrożoną ręką jest nie możliwa lub wymaga wykrzesania z siebie nadzwyczajnych pokładów silnej woli.
Osobiste plusy
W rowerowym lutym przestaje wyglądać jak żul, który to zawsze ma czerwony nos. To pierwszy miesiąc w roku w którym nie odmrażam sobie nosa i nie chodzę z czerwonym kinolem przez resztę dnia, jak gdybym szedł ścieżką wódki od kilku lat.
To są warunki… a nie
W żadnym innym miesiącu oprócz miesięcy zimowych, drogi rowerowe i ścieżki nie są tak puste jak w lutym. Przy czym zimą przeważnie są one nie przejezdne, gdyż w naszym kraju nie odśnieża się chodników i śnieżek, pewnie by się to zmieniło gdyby na czele rządu stał kolarz premier Morawiecki a nie… (sami sobie dodajcie, wedle uznania). Najbardziej znana pętla kolarska w Lublinie (do okola zalewu) dalej świeci pustkami i przestaje być cała pokryta lodem i śniegiem.
Safety
Luty dzięki temu, że jest mniej śniegu i lodu jest bezpieczniejszy dla Nas od miesięcy zimowych. Kierowcy nie są tak zaspani jak zimą i bardziej pobudzeni do życia, a i lepsze warunki drogowe również pozwalają im się bardziej skupić na kolarzach cisnących bokiem szosy. Drogi rowerowe i ścieżki są prawie puste, co jest przewagą w porwaniu do miesięcy letnich. Latem i w ciepłe weekendy nierzadko można spotkać ludzi czujących się bardziej jak na wybiegu mody niż na rowerze. Trzaskających selfie podczas jazdy lub otagowujących zdjęcia kolarskich przyjaciół podczas jazdy. Niestety często zapominając, że tymi samymi drogimi jeżdżą inni użytkowcy którzy często jada szybciej. Aż mnie ciarki przechodzą jak przypominam sobie wszystkie moje letnie prawie kolizje. W ciepłe miesiące na rowerki wychodzi również Nasza najmłodsza kolarska brać, bardzo mnie to cieszy, ale należy szczególnie uważać na nich, co może odebrać nam pełna przyjemność z jazdy.
Oszczędności.
Bo przestajesz płacić za Zwift za Rouvy.
Kropka nad i.
Luty to miesiąc moich urodzin.
Kto się zgadza? Komentujcie w komentarzach na Facebooku. Jaki jest Wasz ulubiony miesiąc kolarski?