Pierwsze zawody. Niedoszły triathlon to duathlon

Pierwsze zawody. Niedoszły triathlon to duathlon

17 lutego 2017 0 By marek

Triathlon czy duathlon.

Wpis ten poczynię o moich pierwszych zawodach triathlonowych. Przynajmniej takie miały być, a wyszedł z tego duathlon. Czyli o tym kto ma więcej do powiedzenia, organizatorzy zawodów czy sinice.

Jak to się zaczęło.

Byłem akurat w pracy w Decathlonie. W sumie już wtedy była to moja druga dodatkowa praca, tylko na 1/4 etatu w Warszawie. Do stolicy z Lublina dojrzałem,  na dwa weekendy w miesiącu. Z perspektywy czasu patrząc jaka to była wielka strata czau który mogłem przeznaczyć na treningi.

Rozmawiałem z moim kolegą Marcinem. Opowiedział mi o jego koledze, który to z kolei zaproponował, aby wystartowali wspólnie w triathlonie, na dystansie Iron Mana. Wtedy jeszcze nie bardzo wiedziałem o czym Marcin do mnie mówi i co oznacza dystans Żelaznego Człowieka. Jednak nie ukrywam że w tamtym momencie bardzo mnie to zaciekawiło. Po chwili rozmowy już wiedziałem że to wielo-dyscyplina na dystansie 4km pływania, 180km przejazdu na rowerze i maraton kończący dzieło. Oczywiście, w tamtej chwili pomyślałem że dystans jaki zawodnicy maja do przebycia, jest nie wykonalny dla mnie. Myślałem że do samego jego przebycia potrzeba wielu lat treningów.

Marcin miał podobne zdanie szczególnie na temat pływania, późniejsza cześć naszej rozmowy zeszłą na temat 1/2 Iron Mana. Dystans o połowę krótszy, czyli 2 km pływania, 90 km na rowerze i 21km biegu, brzmi bardziej ludzko. Dokładnie wtedy w mojej głowie zostało zasadzone triathlonowe ziarenko. Może by tak spróbować własnych sił na dystansie 1/2 Iron Mana.

Z czym do triatlonistów

Fizyczny rozrachunek na tamten czas, bo jeszcze wtedy wydawało mi się że to moja siła fizyczna ma znaczenie dominujące.

Pływanie lubię, zawsze lubiłem. Na tamten czas była to dla mnie tylko kwestia kilkunastu wyjść na basen i zrobienia kilku treningów. Przepłynięcia kilkudziesięciu kilometrów, aby moje mięśnie przypomniały sobie prace jaką muszą wykonać podczas 2 kilometrów w wodzie. Tak, o pływanie byłem spokojny, po za ty przecież zawsze mogłem płynąć żabką lub na plecach.

Rower lubię, ale od niedawna, przez co nie miałem wyjeżdżonej odpowiedniej liczby kilometrów i godzin. Mało tego na tamten moment nigdy nie pokonałem rowerem dystansu 90km. Tym bardziej nie na zawodach, nie bez przerwy i jeszcze  w dodatku po pływaniu.

Bieganie nie lubię, nigdy nie lubiłem. Zawsze uważałem, że to nudne i nie potrzebne i nie zdrowe i w ogóle o co chodzi z całym tym bieganiem.

Jako że powyższy rozrachunek nie wyglądał zbyt obiecująco na 1/2 Iron Mana. Zdecydowałem się podejść do zagadnienia z rozsądkiem i wystartować na krótkim dystansie, a to było tak…

Pierwsze zawody

Niedoszły triathlon to Duathlon i to w Lublinie. Czyli dwie dyscypliny zamiast trzech, co prawda zapisałem się na triathlon sprint (750 metrów pływania, 26km roweru, 5 km biegu). Jednak organizator musiał zmienić plan imprezy z triathlonu na duathlon i wycofać pływanie. Powodem były sinice wykryte w naszym lubelskim zalewie Zemborzyckim. Sanepid nie zezwolił na zorganizowanie pływania w zanieczyszczonym akwenie. Organizatorzy wyszli z tego z twarzą i podjęli się zorganizowania duathlonu na dystansie sprinterskim 3km biegu, 26 km rower i 5 km biegu. Szkoda że wiecej biegania kosztem pływania.

Zawody rozpoczęły się o 12.00. Muszę przyznać że ta ostatnia godzina przed startem była dla mnie pełna emocji i nie pewności. Czy wszystko jest na miejscu, czy o niczym nie zapomniałem. Najważniejsze o czym musicie pamiętać to odebrać pakiet startowy i wstawić rower do strefy zmian. No i oczywiście że ma być to dla Was przede wszystkim dobra zabawa.

Start

Na początku biegu tempo było bardzo mocne przynajmniej dla mnie. Prawdopodobnie wynikało to z braku treningów i tego że do tej pory z bieganiem nie miałem wiele wspólnego. Dystans 3 km pokonałem w 13:53 co dało 66 miejsce. Po biegu nadeszła największa niewiadoma czyli zmiana z biegu na rower. Teoretycznie nic trudnego, przecież trzeba tylko zdjąć buty biegowe i wskoczyć na rower. Patrząc na czas spędzony w strefie zmian, chyba jednak gdzieś się zagubiłem na chwile. Mój czas zmiany 01:02  dawał dopiero 71 miejsce.

Rowerem mieliśmy do pokonania dwie pętle po 13 km wokół Zalewu Zemborzyckiego. Nic mi nie przeszkadzało, ani fatalna nawierzchnia, ani żar lejący się z nieba, nawet piach na zakrętach. Po prostu było super, naprawdę odczuwałem przyjemność z jazdy. Trasę przejechałem w 53:44 co dało 51 miejsce przejazdu. Rower na którym jechałem to moja pierwsza szosa i pisałem o niej o właśnie tu: Triban 3.

Zmianę między dyscyplinami zrobiłem w 01:03 czyli 75 miejsce, pewnie się z kimś zagadałem 😉

Po 26 kilometrach pedałowania przyszedł czas na bieg. Nogi miałem dziwnie ciężkie, ale przecież pierwszy raz biegałem, jechałem na rowerze i znowu biegałem. Moje mięśnie nie wiedziały co maja o tym myśleć bo był to ich pierwszy raz. Po przebiegnięciu tych 5 km czułem się super szczęśliwy z tego że ukończyłem te zawody. Miałem odczucie że to pierwszy mały krok w dobrym kierunku, tak wtedy czułem że to dobry kierunek. Czas przebiegnięcia 5 km to 24:11 i miejsce 46 wiec chyba inni mieli jeszcze cięższe nogi niż ja :).

Czas końcowy 1:33:53 i 52 miejsce w kategorii OPEN.

jedź do góry